Nasiono 44/2012
Kup CD przez bandcamp lub napisz do nas.
format: cd-audio
okładka: digipack + książeczka
czas trwania: 63:37
1 Electra Glide 7:15
2 No Movement 7:47
3 High Flats 4:26
4 Crucifixion (Traditional) 6:07
5 Bowie 16:18
6 The Frost 7:12
7 Darkest Sun 14:33
*
format: cd-audio
okładka: digipack + książeczka
czas trwania: 63:37
Pure Phase Ensemble was an international music collective created specially for the SpaceFest! festival. 13 musicians from Poland and the UK took part in a workshop held at Laznia CCA in December 2011. Together they composed the music material which was later performed during the festival. Raymond Dickaty, a British saxophonist improviser, in 1997-2002 a member of Spiritualized /www.raydickaty.com/ created the programme for the workshop together with Karol Schwarz who manages Nasiono Records /nasiono.net/. Among the musicians invited to participate in the workshop were also: Jaime Harding (Marion), Piotr Pawlak (Kury, Łoskot), Antoni Budziński (Klimt), Joanna Kuźma (Asia i Koty).
credits:
Raymond Dickaty (musical director) – tenor sax, flute
Karol Schwarz – guitar, vocal, synthesizers
Jaime Harding – lead vocals
Joanna Kuźma – lead & backing vocals, tambourine
Piotr Pawlak – guitar
Antoni Budziński – guitar
Borys Kossakowski – Crumar keyboard, guitar
Artur Tobolski – bass guitar
Kamil Szuszkiewicz – trumpet
Tomasz Gadecki – baritone sax
Tomasz Żukowski – drums, percussion
Michał Goran Miegoń – electronic beats (synthesizers), guitar
Jachi – analogue synthesizers support
1 Electra Glide (7:15)
music: Budziński, Dickaty, Gadecki, Kossakowski, Kuźma, Miegoń, Pawlak, Schwarz, Szuszkiewicz, Tobolski, Żukowski
2 No Movement (7:47)
lyrics: Jaime Harding / music: Budziński, Dickaty, Gadecki, Harding, Kossakowski,
Kuźma, Miegoń, Pawlak, Schwarz, Szuszkiewicz, Tobolski, Żukowski
3 High Flats (4:26)
lyrics: Jaime Harding / music: Budziński, Dickaty, Gadecki, Harding, Kossakowski, Kuźma, Miegoń, Pawlak, Schwarz, Szuszkiewicz, Tobolski, Żukowski
4 Crucifixion (Traditional) (6:07)
music: traditional / arrangement Ray Dickaty
5 Bowie (16:18)
lyrics: Karol Schwarz / music: Budziński, Dickaty, Gadecki, Kossakowski, Kuźma, Miegoń, Pawlak, Schwarz, Szuszkiewicz, Tobolski, Żukowski
6 The Frost (7:12)
lyrics: Joanna Kuźma / music: Dickaty, Kossakowski, Kuźma, Miegoń, Pawlak
7 Darkest Sun (14:33)
lyrics: Jaime Harding / music: Budziński, Dickaty, Gadecki, Harding, Kossakowski, Kuźma, Miegoń, Pawlak, Schwarz, Szuszkiewicz, Tobolski, Żukowski
sound recording: A&R P.H.U. Rafał Czech
mix, production, mastering: Karol Schwarz
supervisor: Anna Szynwelska
photos: Paweł Jóźwiak
artwork: Magdalena Danaj
SpaceFest! would like to thank: Łaźnia CCA, Gdańsk City Hall, British Council, Batycki, House
and all our friends who helped to make it, especially: Jędrek Chrapek, Ewa Chudecka, Piotr Czerski, Michał Jaskólski, Jarosław Marciszewski, Aleksandra Szkudłapska, Natalia Taranta, Sławomir 'Ozi’ Żamojda
special thanks to Adam Czajkowski
www.spacefest.pl
PayPal — Płać wygodnie i bezpiecznie
cena: 30 zł (+ 6 zł koszty przesyłki – tylko na terenie Polski)
PayPal — The safer, easier way to pay online.
cena: 8 € (+ 4 € koszty przesyłki – poza granicami Polski)
RECENZJE
Karol znowu zaskoczył mnie plytą. Zaskoczył to nawet mało powiedziane – powalił. Płyta jednorazowego projektu pod nazwą Pure Phase Ensemble wcisnęła mnie w fotel, którego nie mam. (…)
Ten album jest jednym z najlepszych psychedelicznych albumów jakie słyszałem od dłuższego czasu. Muzyka jest wprost niesamowita. Moim zdaniem stało się tak, iż w jednym miejscu spotkało się wielu doskonałych muzyków z niesamowitą energią do wspólnego grania i każdy wniósł do niej to, co najlepsze. Smutne jest to, że są to zjawiska jednorazowe i niepowtarzalne – jak chwila – ale fantastyczne jest to, że zawsze pozostają w nas jako piękne wspomnienie, do którego możemy wracać właśnie dzięki takim płytom jak ta. Brakuje mi słów ile wspaniałych wzruszeń przyniosło mi obcowanie z tą muzyką.
Karol coś Ty narobił?
savagesaints.blogspot.com
* * *
PPE czyli zbiegowisko przypadkowych przechodniów.
Nie wiem Karol o co chodzi z tymi hagiograficznymi recenzjami PPE. Może Ty już jesteś tak wielki, że nie wypada inaczej?
Przesłuchałem pomimo odruchów… domyślasz się jakich. Zgromadzenie, nawet najlepszych muzyków, w jednym czasie i miejscu, nie determinuje wielkiego dzieła. Z reguły natomiast prowadzi do żenady w stylu „We are the world” i temu podobnych. Co innego jam – ale i tam też oczywiście można zadać szyku 😉
No i trafiło się. Kilkadziesiąt minut kompletnego bełkotu z Bono na wokalu. Jakżeś Ty tego Bono skaperował?
Numer ostatni dał się jeszcze posłuchać. Chyba dzięki figurce basu. Sux.
Wojtek Hinz
* * *
“(…) spontaneous, shoegazing, jazzy and psychedelic album, whose emotions transcend through an awakening of musical souls merging as one. It’s an album whose multi-layered soundscape drifts and nestles, producing what could only be described as a “voyeuristic and avant-garde work of art.(…)”
The Manc Review
* * *
Rejestracja występu z festiwalu shoegaze’owego SpaceFest!, który odbył się w Gdańsku w grudniu 2011 r. Oprócz serii koncertów polskich i zagranicznych były tam warsztaty muzyczne pod kierunkiem saksofonisty Raya Dickaty’ego (dziś Moonshake, dawniej Spiritualized), a na finał zagrała 13-osobowa orkiestra powstała na tych warsztatach. (…) Trzy dni roboty, siedem utworów – zaskakująco przyjemna i dobrze brzmiąca płyta. Nastrojowa, senna, ale momentami mocna i „wprost”.(…)
Wytwórnia Nasiono jest w Trójmieście – tak jak Lado ABC w Warszawie – miejscem muzycznych spotkań, przetasowań w różnych składach. Ważne, żeby to w sumie nieduże środowisko znało się i wspierało, szukało nowych kombinacji nie tylko „wewnątrz”. Jak w hip-hopie lub w filmie, gdzie reżyser za każdym razem od nowa dobiera ekipę. Gdy w muzyce rozszerza się to poza miasto, kraj, gatunek muzyczny – wyniki, jak w przypadku Pure Phase Ensemble, bywają znakomite.
Jacek Świąder, Gazeta Wyborcza, Duży Format
* * *
Płyta, do której wreszcie przechodzę, będąca zapisem występu specjalnej atrakcji SpaceFestu – międzynarodowego, trzynastoosobowego kolektywu Pure Phase Ensemble, jest na tyle dobra, że może być czymś w rodzaju aktu założycielskiego. Dziś, gdy trudno narzekać na liczbę interesujących koncertów w naszym kraju, nowy festiwal chcący zaistnieć gdzieś pomiędzy już istniejącymi, musi jasno określić swoją tożsamość. Organizatorzy SpaceFestu, którego pierwsza edycja odbyła się 8 i 9 grudnia 2011 roku w Gdańsku, bardzo precyzyjnie wskazali na ważną dla nich tradycję i najistotniejszego przedstawiciela „muzyki kosmicznej”. Jeśli ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości, rozwiewa je nazwa Pure Phase Ensemble nawiązująca do drugiej płyty Spiritualized z 1995 roku, „medyczny” design okładki i zaproszenie do współpracy, choć raczej bardziej pasowałoby powierzenie opieki nad grupą ciekawych muzyków, Ray’owi Dickaty’emu, współautorowi klasycznych krążków grupy dowodzonej przez Jasona Pierce’a. Do jego twórczości odwoływano się wielokrotnie, pożyczając wątki i motywy, Dickaty i Schwarz nie ograniczają się do szczegółów (co ciekawe gospelowych, modlitewnych melodii przywodzących na myśl to, co najbardziej charakterystyczne dla Spritualized na „Live at SpaceFest” nie znajdziemy), ważniejsza jest dla nich idea współpracy otwartych na eksperymenty muzyków ze środowisk: alternatywnego rocka i jazzu. Zapraszając ludzi z tak różnych światów jak: Jaime Harding (Marion), Piotr Pawlak (Kury, Łoskot), Antoni Budziński (Klimt), Joanna Kuźma (Asia i Koty), Schwarz i Dickaty na szczęście nie zamierzali stworzyć okazjonalnego, polsko-brytyjskiego tribute-bandu. Cel, a raczej kierunek, wyznaczony nazwą, mottem oraz liczbą muzyków wydawał się oczywisty, miało być potężnie, mocno, transowo i odważnie. Już pierwszy utwór obecny na płycie przekonuje, że hasło „space rock psychedelic monster”, którym Dickaty określił zawartość albumu, nie jest przesadzone.
Piotr Szwed, screenagers.pl
* * *
PPE to właśnie przykład dobrej współpracy międzynarodowej, w tym wypadku brytyjsko-polskiej. Oto w trakcie ubiegłorocznego Spacefestu z warsztatowego przedsięwzięcia prowadzonego przez Raya Dickaty’ego (saksofonista z niezłą już znajomością polskiej sceny, a niegdyś – z przetarciem w słynnym Spiritualized) wyrósł 13-osobowy zespół, który skomponował i zagrał, a przy tym nagrał zestaw psychodelicznych, długo rozkręcających się, nieco ciosanych, ale potężnych utworów. Po stronie brytyjskiej pojawił się wokalista Jaime Harding, po polskiej – Piotr Pawlak z Kur, Antoni Budziński z Klimt i wielu innych. Efekt ich pracy nie jest może miażdżący, ale przynajmniej zaskakująco spójny, to świetna kooperacja rockowego składu z sekcją dętą, z paroma wybijającymi się momentami. Nie wiem, czy nie najlepsza płyta z Nasiona, jaką słyszałem, a przy tym – dowód na to, że warto się stłoczyć pod jednym sztandarem.
Bartek Chaciński
* * *
Monumentalizm kompozycji (najdłuższa trwa ponad 16 minut), potężne brzmienie i zgranie rozbudowanego składu robią wrażenie. Rozpoczyna się od nieprzystępnego, rozwleczonego wstępu z wokalizą Joanny Kuźmy, potem jednak robi się bardziej piosenkowo, a nawet przebojowo. No Movement i High Flats to żwawe kompozycje napędzane sekcją dętą i masywnymi ścianami postrockowo brzmiących gitar. Te ciężkie kolosy ożywają za sprawą charyzmatycznego wokalisty, jakim okazuje się Jaimie Harding. Zwłaszcza w High Flats energią przypomina Davida Byrne’a z najlepszych czasów Talking Heads.(…)
Niektórzy twierdzą, że to najlepszy album z Nasiona, inni, że to najlepsza psychodela, jaka ukazała się w naszym kraju. Może gdy już ochłoną, zmienią zdanie, ale faktem niezaprzeczalnym pozostanie, że trzynastka muzyków Karola Schwarza wykonała kawał dobrej roboty, a niektóre fragmenty tego koncertu na długo zapadną w pamięć.
wearefrompoland.blogspot.com
* * *
(…)„Live at SpaceFest!” jest przede wszystkim cenną pamiątką po spotkaniu 13 muzyków i niezwykłym, grudniowym wieczorze na Dolnym Mieście. Ale nie tylko. To po prostu świetna płyta i dowód na to, jak wiele dobrego może wyniknąć z przecięcia się ścieżek różnych muzyków. Nawet kompletnie sobie obcych. (…)
Pure Phase Ensemble istniało tylko przez kilka dni. Ten krótki okres wystarczył na przygotowanie materiału, który artyści zaprezentowali na festiwalu. Doskonale pamiętam grudniowy wieczór w Fabryce Batycki (świetna lokalizacja koncertowa!) i wrażenie, jakie wywarła na mnie ta muzyka. Ciężko było oprzeć się przeświadczeniu, że miałem wtedy do czynienia z czymś wyjątkowym. Energia i emocje generowane przez trzynastu muzyków dosłownie wylewały się ze sceny – to po prostu trzeba było zobaczyć.(…)
Jarek Sopiński, My3miasto
* * *