Nasiono 2/2009
Hiper sallad 2:26
Another One 3:23
The Place 3:23
Pulse 4:28
ściągnij [mp3, stereo, 320kbps]
Bartek Wołyniec realizuję ideę one-man-band. Komponuje, pisze teksty, a później śpiewa akompaniując sobie na gitarze akustycznej i elektrycznej. Jego głos rzuca na kolana. Nie każdemu się spodoba wysoki tenor przechodzący w falset, ale ładunek emocji zawarty w tych piosenkach poraża jak prąd o wysokim napięciu. Przypomina nieco wokal Jeffa Buckleya czy Jona Birgissona (Sigur Ros), a jeśli chodzi o interpretacje, nie ustępuje Anthony’emu Hegarty.
Wołyniec zachwyca niezwykłą muzykalnością. Proste piosenki aranżuje wielowątkowo i z wyobraźnią przestrzenną. Epka „Hypochondriac Queen” plasuje się gdzieś między post-rockiem a miejskim folkiem. Właśnie – Hypochondriac Queen – mimo że piosenki Wołyńca pisane są zupełnie serio, to tytuły zdradzają, że artysta ma dystans i poczucie humoru. Weźmy choćby otwierający utwór „Hiper salad” wyraźnie kpiący z „Hyperballad” Bjork.
Bartłomiej ma osiemnaście lat (!) i słychać, że nie do końca jeszcze zdecydował co i jak właściwie chciałby grać. Krótka epka zawiera cztery utwory, z czego w zasadzie trzy brzmią jak szkice, a tylko „Pulse” jest rasowym numerem, od początku do końca. Ale jeśli tak mają brzmieć szkice do piosenek, to naprawdę trudno się doczekać ich wersji ostatecznej.asd
muzyka, słowa, instrumenty, śpiew, nagranie: Bartłomiej Wołyniec
gościnnie w utworze 'Pulse’ zaśpiewała Asia Kuźma
miks, produkcja: Karol Schwarz, DJK, Gdańsk
okładka: Joanna Rusinek
R E C E N Z J E
„(…) Do umiłowania The Place wystarczy pierwsze dwadzieścia sekund. Kapitalna solówka! I głos Bartka, którego wreszcie mogę słuchać z przyjemnością. A to dlatego, że czasami usuwa się na dalsze tło, robi za chórki i kreuje niesamowite pejzaże. Gdy wraca na pierwszy plan oczami wyobraźni widzę meczącą krowę Milkę. Z The Place w niezauważony sposób łączy się Pulse. I mamy przyjemność obcować przez cztery i pół minuty niemal z doskonałością. To zaginiony utwór Sigur Rós z ich najlepszych czasów. Gdy słyszę jak Bartłomiej skowycze Scare, I’m scared, dostaję dreszczy. Nieziemski utwór, który powoduje, że muszę odszczekać wcześniejsze słowa dotyczące możliwości wokalnych artysty.
Zjawiskowa EP-ka. Bez dwóch zdań. Osobiście nie przypadła mi do gustu maniera wokalna artysty, ale to wyłącznie mój problem. Zapewne większość po pobraniu płytki ze strony wytwórni, słuchając w skupieniu, uzna głos za duży walor tego wydawnictwa… Arrrghhh! Idę zjeść trującego grzyba”
wearefrompoland.blogspot.com
* * *
(…)Songwriter to termin mocno ostatnimi czasy wyświechtany, ale w tym wypadku używając go, czuję się w pełni usprawiedliwiony. Tak się składa, że Bartłomiej Wołyniec w pełni zasługuje na to miano. Sam komponuje swoje piosenki, sam pisze do nich teksty i w końcu sam je wykonuje na żywo. I słowo “sam” oznacza, że praktycznie każdy etap powstawania jego twórczości odbywa się wyłącznie przy jego udziale. Niezwykły głos to jego wizytówka. Zdaje się, że na palcach jednej ręki można policzyć wokalistów i wokalistki, którzy na naszym rodzimym podwórku potrafią sprawnie posługiwać się falsetem. Jednych używanie czwartej oktawy bardzo denerwuje, innych zachwyca. Ja zdecydowanie opowiadam się po stronie tych drugich. (…)
Krzysztof Kowalczyk – uwolnijmuzyke.pl – całość pod tym linkiem