Niegdyś (lata 80/90) była to grupa zupełnie niesubordynowana, o płynnym składzie i zmiennym instrumentarium (muzycy często niszczyli lub gubili instrumenty po szaleńczych koncertach). W 2008 roku odrodziła się za sprawą Szymona Albrzykowskiego i Sławka 'Oziego’ Żamojdy. W obecnym składzie SSP to zwarty noisowy duet serwujący abstrakcyjną nie-muzykę przy użyciu analogowego generatora (syntezatora) znanego m.in. także z Prawatta i KSAS oraz zestawu Game-Boy’ów. W obecnym składzie grupa nagrała jeden album studyjny i dwa koncertowe.
Szelest Spadających Papierków XXI wieku to szelest cybernetycznych stosów. Nie daje wytchnienia, ani ukojenia. To abstrakcyjny galimatias ośmiobitowych retro-dźwięków zapomnianej konsoli Nintendo zaplątany w gąszcz generatorowych pisków, zgrzytów i warkotów. Tu nie ma nawet namiastki melodii. Jest cybernetyczny trans, do którego główkami ruszają kondensatory i diody. To dyskoteka dla kserokopiarek i niszczarek dokumentów. Albo zestaw ulubionych mruczanek robota R2D2. Jakkolwiek ująć to w słowa – jedno jest pewne: to propozycja radykalna. Tylko dla największych śmiałków Kosmosu.
Zapisali się w historii muzyki rozrywkowej m.in. tym, że spalili sprzęt nagłośnieniowy w Lipsku i gdańskiej Łaźni. W klubie Buffet ich koncert został przerwany, bowiem szklanki spadały z półek na głowy barmanów i barmanek. Tomek Żukowski (perkusista m.in. Biafro), który siedział w tym czasie na kolumnie sub-basowej, przeżywał stany ekstatyczne.
Ostatnie koncerty Szelestu zawierają nieco więcej utworów „balladowych”, pojawiają się sample.
Trochę prehistorii:
W latach osiemdziesiątych SSP grał sporo koncertów, przede wszystkim na imprezach organizowanych przez środowisko totartalne. Przyniosły one niszową sławę zespołowi, który objawił się jako przykład rewolucyjnego i radykalnego podejścia do materii muzycznej. Znakami charakterystycznymi Szelestu z tamtych czasów były: prowokacja, awangarda i muzyczna destrukcja. Koncerty grupy były wydarzeniami o charakterze bardziej happeningowym niż muzycznym. Członkowie zespołu często przebierali się w najbardziej niespodziewane stroje, między utworami odczytywali manifesty. Bardzo często muzyka schodziła na drugi plan, wydawała się tylko dodatkiem. Szelest grał w tamtych czasach bardzo chaotyczny, ekstremalny hałas, inspirując się dość wyraźnie dokonaniami zachodniej awangardy i bardzo wówczas silnego nurtu industrialnego. Koncerty SSP kończyły się regularnie niszczeniem instrumentów i interwencjami służb bezpieczeństwa.
Kryzys Totartu i Pomarańczowej Alternatywy dotknął także i Szelest. Trapiony problemami personalnymi i zdrowotnymi członków grupy zespół zniknął na dłuższy czas. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych grupa reaktywowała się, by w październiku 1999 roku zarejestrować album koncertowy o nazwie „Płyta Redłowska”. W gdańskim klubie Plama spotkali się wówczas: Joanna Charchan (saksofon altowy), Krzysztof Siemak (gitara i pętle), Paweł Końjo Konnak (zlewiny liryczne), Sławomir Ozi Żamojda (gitara), Szymon Albrzykowski (bas) , Tomasz Ballaun (perkusjonalia).
Dyskografia:
2011 – Rascheln Fallender Papiere (nasiono)
2009 – L.ive Plama (nasiono)
2009 – Trójmiejski Wiatr (3xCD) (Impulsy Stetoskopu)
2008 – Kletnictwo (nasiono)
1999 – Płyta Redłowska
Zespół gra dość spokojną muzykę, opartą w dużej mierze na elektronicznie generowanych pętlach rytmicznych, będących bazą dla improwizowanych partii gitary i saksofonu. To transowa, przez większą część płyty wyciszona muzyka, co zabrzmieć może szokująco dla tych, którzy pamiętają zespół sprzed lat. Pewien niepokój wprowadzają fragmenty, w których pojawiający się zawsze na koncertach zespołu Paweł Konnak recytuje swe najnowsze, refleksyjne wiersze.
Przemysław Gulda o „Płycie Redłowskiej”