Ampacity to muzyczny kolektyw poruszający się w klimatach regresywnego rocka, z domieszką wibracji pustyni i kosmosu. W jego skład wchodzą muzycy znani z Broken Betty – Jan Galbas, Sebastian Sawicz i Piotr Paciorkowski, Wojtek Lacki z God’s Own Prototype, oraz Marek Kostecki, który uczestniczył w nagraniach i koncertach promujących pierwsze LP Broken Betty – „The Sorry Eye”.
Projekt założony został z myślą o jednorazowym występie na drugiej edycji festiwalu SpaceFest!, w repertuarze składającym się z reprezentatywnych utworów „złotej ery” space rocka. Dość szybko jednak formuła to została porzucona, a Ampacity zaczęło funkcjonować jako pełnoprawny zespół. Intensywna praca nad autorskim materiałem przynosi efekty w postaci utworów, które na nowo odkrywają brzmienia znane z wczesnych albumów Hawkwind czy Pink Floyd, przeplatając je z wpływami post i stoner rocka. Krótsze, piosenkowe aranżacje, ustępują tu miejsca monumentalnym, bogatym formom, w których nie brak również przestrzeni na swobodne improwizacje.
Debiutancki album „Encounter One”, ukazał się 31 marca 2013 r. nakładem Nasiono Records. Album nagrano na żywo, na tak zwaną „setkę”, w gdańskim studio Custom34, w składzie:
Jan Galbas – głos, gitara
Marek Kostecki – pianino elektryczne, organy, syntezatory
Wojciech Lacki – bas
Piotr Paciorkowski – gitara
Sebastian Sawicz – perkusja
DYSKOGRAFIA:
Encounter One (2013, nasiono)
Encounter One / Live at OFF (2014, nasiono)
Superluminal (2015, instant classic)
Nie ma co owijać w bawełnę i silić się na górnolotne porównania – doświadczenie towarzyszące słuchaniu “Encounter One” w internecie określa się chwytliwą frazą “mózg rozjebany”. Mnogości, kolorytu i witalności dźwięków płynących z głośników w trakcie słuchania debiutu Ampacity starczyłoby do obdzielenia kilku zespołów. Na lata .
Kiedy Broken Betty, na fundamentach którego powstało Ampacity zawieszało wzmacniacze na kołku byłem delikatnie mówiąc niepocieszony. Zwłaszcza po ich pożegnalnej EP-ce, ze świetnym, ponad dwunastominutowym “Terminus/Freedom Out There”. Na “Encounter One” muzycy nie schodzą poniżej 9 minut prąc w kierunku muzycznej epopei z “Orginal Features”. Pomimo tego nawet przez nanosekundę nie czuje się nudy i próżno szukać niepotrzebnych, wypełniających tylko czas nut. I to bez względu na to, czy są to spinające w klamrę minialbum, muzyczne rollercoaster “Ultima Hombre” i “Masters of Earth”, czy psychodeliczny, snujący się i dopiero pod koniec eksplodujący “Asimov’s Sideburns”.
Oprócz wspominanych już stonerowych naleciałości z czasów Broken Betty nie mogłem odpędzić od siebie wrażenia, że nad debiutem trójmiejskich muzyków unosi się duch genialnych Pink Floyd. Nie wiem, czy to bardziej dźwięk klawiszy, czy też łatwość z jaką muzycy Ampacity rozpościerają swoją muzyką nieprzebrane połacie przestrzeni. Przestrzeni, w której towarzyszy nam zarówno stonerowa szorstkość, jak i ulotną przenoszącą na inny poziom świadomości psychodelią.
Album powstał, jeśli wierzyć muzykom „na setkę” i gwarantuję wam, że jeśli klimaty stoner/space rockowe są wam bliskie, to będziecie w stu procentach zadowoleni.
http://antyportal.net/recenzje-płyt/recenzcje-cd/966-ampacity-encounter-one.html